Wyprawy oraz szkolenia związane z nurkowaniem jaskiniowym to nasza specjalność! Kilka razy do roku wyjeżdżamy na podobne eskapady. Czy to szeroko pojęte Bałkany, Włochy, mniej znane z nurkowania jaskiniowego kraje takie jak Rumunia, czy też – jak w tym przypadku – Francja.
Od wielu lat zwiedzamy te podziemne i podwodne labirynty ze szczególnym uwzględnieniem Europy – tutaj wszak jest tyle jaskiń, że życia nie starczyłoby by je wszystkie odwiedzić!
W 2024 padło na przepiękną francuską prowincję położoną w regionie Lot. Zachęciły nas doskonałe o tej porze roku warunki, piękna pogoda i oczywiście sama Francja – jej urokliwe miasteczka i wioski, uliczki pachnące różami, małe piekarnie słynące ze swoich bagietek oraz – zabytki jakby wyjęte z bajki!
Z mnogości różnorodnych jaskiń słynie między innymi Lot, region położony w Oksytanii i to właśnie tam zaprowadziła nas tegoroczna trasa. To między innymi tutaj rodziło i rozwijało się nurkowanie jaskiniowe Europy, dając początek nowym rozwiązaniom sprzętowym, konfiguracyjnym oraz proceduralnym. Jeśli jesteście fanami side – mountu to właśnie we Francji i jej jaskiniach znajdziecie kolebkę tej popularnej wśród nurków konfiguracji.
Chociaż wielogodzinny przejazd z Polski do Francji nie należy do przyjemnych ani szybkich, to okolica szybko wynagradza nam zmęczenie.
Kiedy już nacieszyliśmy się pięknymi widokami, posililiśmy chrupiącymi croissantami i cudownie aromatyczną kawą i odpoczęliśmy po podróży to nadszedł oczywiście czas na nurkowanie – bo jak się zapewne domyślacie – nie dało się dalej unikać wchodzenia do wody. Na szczęście przyroda postanowiła być łaskawa, a wczesne pobudki nagrodziły nas przepiękną, najbardziej znaną jaskinią regionu – czyli Ressel – na wyłączność. Rzadki jest to zaszczyt, więc na pierwsze, poranne nurkowanie weszliśmy czym prędzej! Kolejne dni to kolejne jaskinie – a we Francji te bywają cudownie różnorodne. Ressel, do której wejście znajduje się w dnie dość mętnej rzeki zachwyca swoją przestronnością i kremowym kolorem wygładzonych przez wodę skał. Gdzieś znika brązowawa woda rzeki, a pod ziemią rozpościera się ogromna przestrzeń wypełniona niemalże krystalicznie czystą wodą. Widzimy jak daleko sięga światło naszych latarek. Pięknie!
Oczywiście, nie wszyscy mogą cieszyć się takimi widokami – kursy jaskiniowe to nie je bajka, mili państwo. Nie dla psa kiełbasa, nie dla kursantów ładne widoki 😉
Kolejne dni to kolejne jaskinie: Trou Madame, która mi osobiście przypadła do gustu najbardziej. Niewielka jaskinia kryjąca się w gęstym, bajkowym z wyglądu lesie. Niezbyt obszerne korytarze, ciemna skała i fantastyczne „nowoczesne rzeźby” stworzone przez wodę to tylko niektóre z jej zalet.
Landenouse – to kolejna z najbardziej znanych jaskiń – przestronna i szalenie fotogeniczna, słynąca z licznych „lusterek” na suficie. Te lusterka to nic innego jak przestrzenie powietrze, któe z perspektywy znajdującego się pod wodą nurka przypominają właśnie lustra albo mieniące się plamy rtęci. Wystarczy dyskretnie skierować na nie światło latarki, żeby rozszczepiło się i stworzyło efekt promieni słonecznych wpadających przez szczeliny w skałach.
Ulewy, które rozpętał się już w ostatnich dniach naszego pobytu sprawiły, że kolejne dwa dni spędziliśmy w kryjącej się w niepozornym leśnym oczku jaskini Fontaine de Truffe, nazywanej pieszczotliwie Truflą.
Trufla zachowała swoją cudownie przejrzystą wodę mimo deszczy, które nękały nas od pół dnia. Potęzne drzewa w okolicy pozwalały się chociaż trochę schronić przed deszczem, dostatecznie długo, by wskoczyć w suchy skafander.
Samo wejście do jaskini to już przygoda i dobra zabawa – do wyposażenia nurka jaskiniowego dodaliśmy bowiem saperkę z Decathlona, która umożliwiła pogłębienie i poszerze wejścia na tyle, by nawet najwięksi amatorzy croissantów i eklerek (i twinsetowcy) czuli się komfortowo. Dzielna saperka, która pewnie nigdy nawet nie śniła o podwodnych przygodach spoczęła pod wodą przy wejściu dla kolejnych zespołów!
Trufla pochwalić się może kameralną i przytulną atmosferą, co w wolnym tłumaczeniu oznacza, że jest ciasna i im dalej tym ciaśniej i człowiek zaczyna trochę żałować tych eklerek. Początek jest raczej obszerny – a skały przypominają starożytne, porzucone miasto z łukami triumfalnymi i bramami. Skała jest raczej jasna, pięknie wyrzeźbiona przez wypływającą wodę, a korytarze skręcają, opadają się i wznoszą – często prowadząc do suchych partii. Pod sufitem zobaczymy tu wspominane już wyżej lusterka. Im dalej, tym robi się tutaj ciaśniej, a my zaczynamy raz płynąć pionowo w górę, raz w dół, innym razem skręcamy pod nienaturalnym kątem – to fantastyczna zabawa!
Żal było wychodzić z wody… ale samo wyjście też stanowi tutaj swoistą przygodę. Na wyposażeniu Trufli są bowiem… grabie. To prawdziwe speleo – grabie o rystukalnej urodzie i odpornej konstrukcji, które umożliwiają ładne odgrabienie żwirku zalegającego w wyjściu z jaskini i utworzenie sobie porządnej, równo zagrabionej i szerokiej drogi.
Na odchodnę zagrabiłam więc spiralę czując się jak mnich z ogrodu Zen.
Wyjazd obfitował w atrakcje i szkolenia. Do grona nurków jaskiniowych ze stopniem IDF Cave Diver dołączył Darek, przybyło nam take trzech nurków IDF Full Cave w osobach Bartka, Krzyśka oraz Tomka.
Największe gratulacje należą się jednak Dawidowi Strączkowi, autorowi FANTASTYCZNYCH zdjęć, które możecie tu podziwiać, który został Instructorem Cave IDF!
Komentarze